piątek, 4 października 2013

10.

Nagle złapał mnie za rękę i przyparł do ściany. Zamknął drzwi, a ja nie miałam jak wydostać się z jego objęć. Na przemian spoglądał w moje oczy i na moje usta. W końcu zatrzymał wzrok na oczach.
- Harry... - powiedziałam cicho.
- Tak kochanie ? - oblizał swoje usta.
- Kochanie ?!
- Myślałem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale jeśli chcesz czegoś więcej...
- C-co ?! - nie wiedziałam skąd wpadł na taki pomysł.
- Nie wstydź się, Niall mi o wszystkim powiedział... - próbował mnie pocałować.
- Harry...NIE ! Nie rozumiesz ! - krzyknęłam.
- Wszystko rozumiem - szepnął mi do ucha - Wszystko.
- O co ci chodzi ?! Co Niall powiedział ?!
- Że ci się podobam...więc jednak.
- Co ?! Nie, nie, nie. Musiałeś coś przekręcić. Nie podobasz mi się.
- Oh... - zrobił smutną minę.
- Znaczy...kocham cię...jak brata - chciałam zakończyć temat.
- Ale Niall mówił, że... - w końcu mnie puścił.
- Tak wiem. To wszystko moja wina - powiedziałam.
- Nie możesz tak mówić.
- Ale to prawda. Ja powiedziałam Niall'owi, że mi się podobasz, tylko po to, żeby... - urwałam zdanie.
- Żeby...? - czekał, aż je dokończę.
- Nie...nieważne.
- Powiedz.
- Nie mogę. Przepraszam Harry.
- Proszę - nalegał. - Jesteśmy przyjaciółmi, tak ?
- No...
- Więc powiedz, nikomu tego nie zdradzę. Przysięgam - obiecał.
- Bo...chyba...podoba mi się Louis. Nie wiem, co zrobić. On mnie nie kocha.
- Hahahah. Zabawna jesteś - zaczął się śmiać. - Dawno nie widziałem go tak zakochanego, mówię serio.
- Nie wierzę.
- Nie to nie. Ja wiem lepiej.
- Muszę już iść. Cześć.
- Pa Sue - przytulił mnie. - Przemyśl to, co powiedziałem.
- Ta... - wyszłam.
Pokierowałam się do domu. Nie miałam nic do robienia. Zupełnie nic. Zajrzałam do skrzynki na listy i wyciągnęłam jeden. Od rodziców. Treść brzmiała:
"Plany się skomplikowały. My nie możemy do was wrócić, ale wy możecie do nas przyjechać. Znaczy się, tylko Alice. Ty zaopiekuj się domem. Spakuj rzeczy Ali i poleć z nią do Barcelony. Potem ty sobie wrócisz, a Alice zostanie z nami do odkręcenia sprawy.
Mama i Tata"
'Tata' ?! Niech oni sobie nie żartują, dla mnie to zawsze będzie ochydny Steve, który ukradł mi mamę. Czyli muszę lecieć do Barcelony, po to, żeby odprowadzić Alice do rodziców. Ugh. No niestety, muszę. Spakowałam rzeczy jedenastolatki i wykupiłam dwa bilety. Lot miał się odbyć następnego dnia, dlatego wieczorem poszłam się przejść. Szłam tak sobie i szłam, nagle ktoś przez przypadek szarpnął mnie za ramię.
- Oj ! Przepraszam - powiedział.
- Nieszkodzi.
- WoW...to ty.
- ?
- Przejdziemy się ? - zaproponował.
- Nie znam cię - odmówiłam.
- Znamy się z gimnazjum. George Shawty. Kojarzysz ?
- Em...tak ! Pamiętam cię. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Tak. Fajnie, że znowu...na siebie wpadliśmy - uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie ! - od razu zrobiło mi się weselej.
- To...idziemy ?
- Gdzie ?
- No nie wiem. Może do mnie ?
- Chętnie. Chodźmy.
George to mój dawny przyjaciel. Według mnie: najsłodsza osoba na świecie. Kilka słów o nim:blondyn, ma turkusowe oczy, w miarę wysoki. Szłam tak sobie z nim. Dokłanie pamiętałam o nim wszystko. Dotarliśmy do jego domu. Nic tam się nie zmieniło, nic.
- Boże - patrzył na mnie. - Dopiero teraz zauważyłem, jaka jesteś ładna.
- Podrywacz jak zwykle - byłam do tego przyzwyczajona.
- Nie prawda - zaprzeczył.
- Nie wcale...znam cię, jak nikt inny.
- No tak. Hm...nikogo nie ma. Dziwne...jesteśmy sami.
- Jak to brzmi...rawr - przy George'u nigdy nie byłam spięta.
- Hah, c'nie ? Lubię być sam na sam z dziewczyną - spokojnie, on zawsze był taki 'dziki'.
- A ja lubię być sam na sam z chłopakiem - przygryzłam wargę.
- To...co chcesz robić ? - szepnął mi do ucha.
- A co ty chcesz robić ? - objęłam go wokół szyji i zaczęłam bawić się jego blond włosami.
- Ja wiem już co chcę robić...
- No słucham. Powiedz co.
- Ty wiesz... - złapał mnie w pasie.
- Wiem wszystko - wspomniałam już, że kiedyś byliśmy razem ?
- Pocałuj mnie.
- Ty to zrób.
- Nie, ty.
- Zmuszasz mnie ?
- Nie
- Tak
- Ty tego chcesz, więc w niczym cię nie zmuszam.
- Nie umiesz czytać w myślach.
- Umiem - zawsze był uparty.
- No okay. Umiesz - przyznałam mu rację.
- Koniec gadania. Pocałuj mnie wreszcie - nalegał.
- Nic ci się nie stanie, gdy chwilkę poczekasz.
- Tak dawno nie czułem twojego dotyku, tak dawno nie czułem twojego oddechu, tak dawno się nie całowaliśmy. Brakowało mi ciebie.
Wypełniłam życzenie i namiętnie go pocałowałam.
- George...
- Tak aniołku ?
- Kocham cię - wyznałam.
- Ja ciebie też.
- Nie zostawisz mnie, prawda ?
- Nie, nigdy.
- Dziękuję.
.....

* * * * * * * * * *

Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami  oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na:  jaramsieonedirection001@gmail.com   :***

Love u all ♥
- Puf ^.^

sobota, 28 września 2013

9.

W pewnej chwili wyrwałam Zayn'owi telefon z ręki.
* przez telefon *
- Nie przyjdę ! Okey ?! - Louis krzyczał.
- Lou... - powiedziałam cicho.
- Mówię, że nie...chwila...Sue ? - wtedy się uspokoił.
- Proszę przyjdź...
- Po co ?! - spytał.
- Jeszcze się pytasz ?! Za pół godziny gracie koncert - wyjaśniłam.
- No i ?
- Chyba nie chcesz zawieść swoich fanów, prawda ?
- Prawda...
- Proszę Lou. Wróć - próbowałam go przekonać i faktycznie to się udało.
- No dobra. Zaraz będę.
- Pa.
Zakończyliśmy rozmowę i razem chłopakami czekałam na Louis'a. W końcu zostało 5 minut do wyjścia na scenę. Powoli traciłam nadzieję, że BooBear jednak przyjdzie. Stałam obok sceny wraz z rozhisteryzowanymi fankami. Nie podejrzewałam, że jest ich aż tak wiele ! WoW...ich było tysiące ! Ale w tej chwili zależało mi tylko na nim, na Louis'ie. Przyjdzie, czy nie ? Eh...wtedy jeszcze tego nie wiedziałam. Nagle zaczął się koncert. Miałam nadzieję, że Lou przyszedł, ale...niestety. Ujrzałam tylko czterech chłopaków: dobrego Liam'a, miłego Zayn'a, uroczego Harry'ego i kochanego blondaska, Niall'a. Louis'a nigdzie nie widziałam...niestety. Poszłam spowrotem za kulisy. Usiadłam na stołku. Mała łezka spłynęła po moim policzku. Nagle ktoś, a raczej osoba siedząca obok, otarł ją. Spojrzałam na tę osobę. Tajemniczy chłopak w masce ? Eee...to wydawało się trochę dziwne i nienaturalne. Chwila ! Ten 'ktoś' nie miał na sobie skarpetek. To Lou !!! Po chwili zdjął maskę i mogłam zobaczyć jego śliczną twarz. - Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała... - powiedział.
- Lou ? - wciąż nie wierzyłam, że jednak przyszedł.
- To ja !
- Idź na scenę, chłopcy zaczęli bez ciebie.
- Wiem. Chwilkę się spóźniłem. Do zobaczenia kochanie - dał mi buziaka w polik i ruszył na scenę. Po koncercie zeszli do mnie za kulisy. Każdy po kolei mnie przytulił: Hazz, Liam, Niall, Zayn...a gdzie Lou ? Zaniepokoiłam się. Po kilku chwilach odnalazłam Louis'a. Siedział sobie na krześle ze smutną miną. Przykry widok. Bardzo. Od razu mnie też zrobiło się smutmo. Usiadłam obok niego i spytałam:
- Co się dzieje ?
- Nic - odpowiedział obojętnie.
- Ta...nic. Gadaj, o co chodzi - prosiłam.
- ...nie...Sue...nie rób mi tego.
- Czego niby ? - spytałam kolejny raz.
- No właśnie tego.
- Uhm...aham.
Po długiej chwili ciszy odparł:
- O boże...twoje usta - dziwnie na nie patrzył.
- Coś nie tak ?
- Nie, po prostu tak bardzo chciałbym je teraz pocałować.
- Oh...
- Ale proszę, nie idź sobie teraz. I spokojnie, nie zrobię tego. Zostańmy przyjaciółmi. Dobrymi przyjaciółmi. Okey ?
- Przecież gadaliśmy już o tym. I...tak. Zostańmy...przyjaciółmi - te dwa ostatnie słowa nie przechodziły mi przez usta.
- To może pójdziemy do... - nie dokończył bo w tej chwili zawitał do nas Niall.
- Sue...mogę cię prosić ? - spytał.
- No ale gdzie ?
- Odprowadzę cię - oznajmił.
- Nie, wiesz, ja pójdę - chciałam powiedzieć, że pójdę z Louis'em ale blondyn mi przerwał.
- Nie, nie pójdziesz sama. Odprowadzę cię. Chodź.
- Ale...
- Chodź, chodź.
- Bo ja...
- Nie zgrywaj niedostępnej. Wiem, że tego chcesz - uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę drzwi.
Nawet nie zdążyłam pożegnać się z BooBear'em. Szkoda. Szłam tak sobie z Niall'em, który nieustannie coś mówił, a ja go nie słuchałam.
- Co o tym myślisz ? - spytał, a ja zaniemówiłam. - Susan ?
- Em...tak ? Mówiłeś coś ?
- Tak. I to dużo.
- Oj...przepraszam Niall. Po prostu za dużo myślę - wytłumaczyłam.
- O Louis'ie ? - zasugerował.
- Eee...nie ( tak ). Skąd takie przypuszczenia ?!
- To widać. I to bardzo.
- Ta...nie umiesz czytać w myślach.
- Myślałem, że ja ci się podobam.
- C-co ? - zdziwiłam się.
- Bo wiesz...rano próbowałaś mnie pocałować...
- Aaa...to chyba było zwykłe zauroczenie. Tak naprawdę, to czuję coś do...
Niall mi przerwał:
- Do Louis'a.
- Nie ! Do...Harry'ego - wybrnęłam z niezręcznej sytuacji, miejąc nadzieję, że o tym zapomni.
- Oh...tym mnie zaskoczyłaś ! No w sumie to ci wierzę, nikt nie potrafi spróbować się mu nie oprzeć. Nawet ja ! - krzyknął blondyn.
- Aha...okay.
- Hahah
- O ! To mój dom.
- Wiem.
- To ja...pa.
- Papa - przytulił mnie.
Weszłam do środka. Poszłam się umyć a następnie spać, jakoby że było już po północy. Rano ( takie rano o 12 ) obudził mnie sms od...Harry'ego ? Czego on ode mnie chciał ? Hm...
"Wpadniesz do mnie dziś o 16 ? Proszę...
Mój adres: BlackStreet 73.
Całuski, Hazz xx"
Żeby go nie zawieść, zrobiłam to i odwiedziłam. Zapukałam do drzwi. Otworzył je Harry...ale dlaczego był bez koszuli ?! Tego nie wiem. Nagle...

* * * * * * * * * *

Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami  oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na:  jaramsieonedirection001@gmail.com   :***

Love u all ♥
- Puf ^.^

poniedziałek, 23 września 2013

8.

- No co, mówię, co myślę - pozostał przy swojej wersji.
- To chyba źle myślisz.
- Możliwe, ale...
- To mój dom. Muszę iść. Pa Harry - pożegnałam go.
- Pa Sue. Trzymaj się - przytulił mnie.
Weszłam do środka. Alice siedziała przed telewizorem. Jak zwykle. Nic się nie zmieniło. Nic. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, dlatego od razu poszłam na górę. Wzięłam prysznic i wrocilam do swojego pokoju, przykrylam mieciutka kolderka ale nie moglam zasnac. Uhm... Dlaczego ? Pewnie przez tego przustojnego blondaska... Nialla. Znam go z kilka godzin, a juz sie zauroczylam. On chyba też mnie lubi... Ciekawe, czy mu się podobam. Nazwał mnie 'piękną'. To chyba dobrze. Fuuu... Po chwili się opamiętałam i zasnęłam. Rano włożyłam na siebie pierwsze lepsze ubrania, zeszłam na dół i usiadłam na sofie. Włączyłam tv i zaczęłam oglądać jakieś bezsensonwe seriale, o których nie miałam żadnego pojęcia. Po prostu nudziło mi się. Nagle ktoś zadzwonił do Drzwi. Wstałam z kanapy i zaspana poszłam zobaczyć kto to. Pociągnęłam za klamkę. Przede mną stał...Niall.
- Hey Susan - powiedział.
- Em... Niall ? Co ty tu robisz ?
- Jestem tak sobie...
- Skąd znałeś mój adres ? - spytałam.
- Harry mi powiedział.
- Aha... Po co przyszedłeś ? - spojrzałam mu w idealnie niebieskie oczy i trochę dziwnie się poczułam.
- Ja przyszedłem Cię odwiedzić.
- Mnie ?
- No a kogo ? - uśmiechnął się.
- Hah... - poczułam motylki w brzuchu.
- To chodźmy - odparł.
- Gdzie ?
- Chcę Cię zabrać na nasz koncert na Arenie O2.
- Na Arenie O2 ? WoW
- Tak. Zaczyna się o 22.00
- To czemu idziemy tam teraz ? Jest dopiero 12.00 - spojrzałam na zegarek.
- Bo chcę ci pokazać jak żyjemy w trasie - powiedział obojętnie.
Włożyłam swoje czarne converse'y i wyszliśmy z domu. W tamtej chwili nawet nie obchodziło mnie, gdzie jest Alice. Albo śpi, albo jak zwykle gdzieś wyszła. Wiec...przed moim domem stała czarna taksówka. Wsiadłam do niej razem z Niall'em. Czarny pojadz odjechał z pod mojego domu. Po kilku minutowej drodze zobaczyłam Arenę O2... Wielka... A oni mają tam koncert ? Coś w to nie wierzyłam, a może... Kto wie ? Gdy taksówka się zatrzymała, wysiadłam z niej i zwróciłam wzrok na arenę, a następnie na Niall'a.
- Duża, c'nie ? - powiedział.
- Bardzo... Nie wierzę, że gracie tu koncerty.
- Bywały większe sceny, areny... - odparł Niall.
- Większe ?
- Pewnie...One Direction grało na o wiele większych scenach.
- One Direction ?
- Tak się nazywamy.
- Aha... Przepraszam, ja po prostu - spojrzałam w dół. - Ja po prostu... Nigdy o was nie słyszałam.
- Serio ? - nie wierzył mi.
- Serio. Przepraszam Niall.
- Spoko... Nie przepraszaj. Masz prawo nie wiedzieć - spojrzał mi w oczy.
Tamto uczucie było nie do opisania. Poczułam motyle w brzuchu, a moje nogi były jakby z waty. Pochyliłam się lekko, chciałam go pocałować, ale po chwili zastanowienia odsunęłam się w bok. Niall zaczął się cicho śmiać, a potem złapał mnie za rękę.
- Chodźmy do środka - powiedział mi na ucho.
Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam w przód. Weszliśmy do środka. WoW... To było ogromne ! Jakiś chłopak jeździł na deskorolce. Chwila... To był Zayn ! A gdzie Lou ? Nie widziałam go. Niestety. Może jeszcze nie przyszedł... Eh.
- Jak ci się podoba ? - spytał Niall.
- Jestem zachwycona ! - odpowiedziałam.
- To świetnie. Ja idę pojeździć sobie na wózku golfowym. Idziesz ze mną ?
- Nie...jakoś nie mam na to ochoty - odmówiłam.
- Okay - Niall posmutniał. - To idź do naszej garderoby. Tam na pewno jest któryś z nas.
- A gdzie jest garderoba ?
- Za sceną. Drzwi z napisem 'garderoba'. Znajdziesz.
- Aha. To... Idę.
Cudem odnalazłam garderobę. Miałam nadzieję, że jest tam Lou i uda nam się spokojnie porozmawiać. Złapałam i pociągnęłam klamkę. Przede mną stał jednak...Harry, a nie Lou. Obok niego był Liam. A gdzie Louis ?! Tak, czy siak, przerwałam myśli i zagadałam do chłopaków.
- Hey...
- Cześć ! - powiedział Liam.
- Sue ! No witaj...Jak tu się dostałaś ? - spytał Harry.
- Niall mnie tu pokierował - odpowiedziałam.
- Niall ? - Harry był zaskoczony. - A nie Lou ?
- Nie. Nie wiem, gdzie on jest...
- Jakto nie wiesz ? Przecież to twój chłopak - oznajmił Liam.
- To nie jest mój chłopak !
- Uhm.
Liam i Harry zaczęli śpiewać. Po godzinie dołączyli się do nich Zayn i Niall. A po Lou nie było śladu. Dlaczego nie przyszedł ? Może coś się stało...Pół godziny przed koncertem, Zayn do niego zadzwonił. Wszyscy byliśmy mega zmartwieni, ale ja chyba najbardziej. Lou nie chciał przyjść. W pewnej chwili wyrwałam Zayn'owi telefon z ręki.
.....

* * * * * * * * * *

Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami  oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na:  jaramsieonedirection001@gmail.com   :***

Love u all ♥
- Puf ^.^

środa, 18 września 2013

7

- Susan...
- Tak ?
- Dalej będziemy przyjaciółmi ?
- Pewnie... - puściłam go.
- No to...koniec głupich wyznań. Przejdziemy się gdzieś ? - spytał Lou.
- A paparazzi ?
- A no tak. Nie możemy, jeszcze wyjdzie na to, że jesteśmy razem...to może...przedstawię ci kolegów z zespołu.
- A gdzie oni są ?
- Za pół godziny mamy próbę w Syco Records. Jedź ze mną - poprosił.
- Nie chcę się narzucać.
- Proszę misiu... - zrobił swoją najsłodszą minę i tym mnie przekonał.
- No okey - zgodziłam się.
Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy czarnym samochodem Louis'a do Syco Records. Weszliśmy do pewnej sali, podobnej do tajemniczego pokoju w domu BooBear'a. Poza nami było w niej trzech wygłupiających się chłopaków i jedna, nieco spokojniejsza dziewczyna.
- Hej, hej ! - powitał ich Lou.
- Oh...nie mówiłeś, że mamy gości - powiedział krótko ostrzyżony chłopak. - Zaraz wszystko dla was ogarnę - i zaczął...sprzątać.
- Więc to jest Susan.
- Sueee...co tam ? - spytał Harry - Już lepiej się czujesz ? - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Harry...ciii - położyłam palec na jego ustach, żeby wreszcie się zamknął.
Nie chciałam, żeby Louis wiedział o mojej próbie samobójstwa.
- Rawr...niegrzeczna Sue to lepsza Sue - powiedział zawodowy podrywacz.
- Okay...
- Cześć ! Ja jestem Zayn Malik, a to moja narzeczona, Perrie Edwards - odezwał się przyszły mąż.
- Cześć Zayn, miło mi cię poznać Perrie - podałam rękę uśmiechniętej blondynce.
- Mi ciebie też Susan - odpowiedziała.
- Mogę spytać, co on robi ? - wskazałam palcem na chłopaka, zamiatającego podłogę w niewyobrażalnie szybkim tempie.
- Sprząta. To Liam, taka zakonnica - ja i Perrie chyba od początku się polubiłyśmy.
- Chwila...Lou mówił, że w zespole jest pięciu członków. Gdzie ten piąty ?! - byłam ciekawa.
- Niall ? Zaraz przyjedzie.
- Aha.
Ja i 'Pezz' usiadłyśmy na krzesłach, a chłopcy zaczęli śpiewać. Po jakiś dziesięciu minutach, do sali wpadł zdyszany blondyn. Zdyszany, ale uroczy.
- Jestem !!! - krzyknął.
- Co tak długo ? Spóźniłeś się - powiedział Zayn.
- Biegłem kilka przecznic. Wiesz jakie są korki na...oh...a co to za piękność tu siedzi ? - zmienił temat.
- Dziękuję - zażartowała sobie Perrie.
- Haha, nie ty ! Ona... - wskazał na mnie.
- To Susan Parker - oznajmił mu Harry - moja przyjaciółka.
- Cześć Susan. Jestem Horan, Niall Horan - przytulił mnie.
- Hej. Niall...jesteś z Irlandii ?
- Tak, a co ?
- No bo...twój akcent...słodki - aż czułam, że mam rumieńce.
- Awww. Serio ? Widzę, że już mnie lubisz.
- Bo tak jest.
- To super, wiesz, dałabyś mi swój nu...
- Nie ! Robimy próbę - tak zarządził Lou.
- Ale... - Niall nie dawał za wygraną, niestety, uroczy blondyn przegrał.
- Teraz. Próba. Rozumiesz Horan ?! - Lou nie był taki jak zwykle.
- No okey, śpiewamy - Niall odpuścił.
WoW. Wiecie, jakie oni mają głosy ?! Ja nie wierzyłam, że Lou to piosenkarz. Heh, a jednak. No więc...powracając do próby, według mnie świetnie się komponują. Ja i Perrie ciągle komentowałyśmy ich piosenki i śpiewałyśmy z nimi. Pezz ma głos jak mało kto. W ciągu trzech godzin nauczyłam się mnóstwo piosenek. To chyba był jakiś rekord ! Nagle spostrzegłam, że już po 19.00.
- Chłopaki, i Perrie, ja już idę - musiałam już wracać do domu.
- Czekaj, odprowadzę cię - Niall aż dosłownie wyskoczył z krzesła.
- Nie, nie, NIE. Ja lepiej to zrobię - odezwał się Harry.
- Okey - powiedziałam szybko.
Nie chciałam, żeby Niall mnie odprowadził. Czułabym się skrępowana. On jest taki słodki, że oddychać się nie dało. Ugh, żeby tylko się nie zakochać. Nie wiem tylko, dlaczego Lou się nie odzywał. Siedział cicho jak mysz pod miotłą. A przecież kilka dni temu mówił, że mnie kocha...chłopaka nie zrozumiesz. To pewnie przez to, że powiedziałam, że nic do niego nie czuję. To pewnie przez mój błąd. To pewnie wszystko przeze mnie. Ekhem...no to...szłam tak sobie z Harry'm. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Nagle loczek wspomniał o dzisiejszym zajściu.
- Czujesz się lepiej ? - spytał.
- W sensie ?
- No wiesz...rano chciałaś się zabić - przypomniał.
- A...no to tak. Zdecydowanie.
- Susan... - wahał się - może to głupie, ale...podoba ci się Niall ?
- Niall ? - zrobiłam wielkie oczy - sama nie wiem, jest mega uroczy. Chyba tak...
- A...co z Lou ? - obaj mieli coś z tymi pytaniami.
- A co ma być ?! - pozostałam nieugięta. - Nic.
- Ta na pewno - powiedział pod nosem.
- O co tobie chodzi ?
- No jak to 'o co' ?! Jesteście w sobie zakochani, to widać.
- What ?!
.....

* * * * * * * * * *

Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami  oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na:  jaramsieonedirection001@gmail.com   :***

Love u all ♥
- Puf ^.^

sobota, 14 września 2013

6.

Zaczął szperać w wewnętrzneju  kieszeni od kurtki.
- Mam !
- Co to jest ? - spytałam.
- Em...to jest naszyjnik.
- Dlaczego mi go kupiłeś ?
- Bo Lou powiedział, że niedawno zachowywałem się wobec ciebie źle...byłem pijany. Przepraszam.
- A no tak - przypomniałam sobie tamto zajście.
- Założę ci go - wyjął błyszczący przedmiot z kasetki, odgarnął włosy z moich ramion i zapiął naszyjnik wokół mojej szyji.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Drobiazg - był skromny.
- Może i tak, ale ten 'drobiazg' jest przecudny - przytuliłam go mocno okazując wdzięczność. - W ogóle co ty tu robisz ?
- Ja jestem tu często. Lubię to jeziorko, ten klimat - wytłumaczył mi.
- Aha.
- Nie chcę myśleć, co by się stało gdybym tu nie był...
- Nie byłoby też już mnie.
- Chodźmy stąd - oznajmił Harry.
- Czemu ? Przecież lubisz to miejsce...
- Teraz już nie - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę miasta.
W końcu wróciliśmy do Londynu. Przyszedł do mnie sms od Lou z treścią: "Przyjdź do mnie misiu. Tak bardzo chcę cię zobaczyć ♥"
- Od kogo ? - spytał loczek.
- Od Lou.
- Co się stało ?
- Chce, żebym do niego przyszła - oznajmiłam.
- Aha...no to pa Susan.
- Cześć.
Harry pocałował mnie w policzek i po pożegnaniu, od razu ruszyłam w stronę domu Louis'a. Jakoś go znalazłam. Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Zapukałam jeszcze raz. Nic. Pociągnęłam za klamkę. Drzwi były otwarte więc weszłam bez pytania. Wydawało się jakby nikogo nie było. Zwykły, ten sam co przedtem dom...ale na ziemi usypane były płatki róż. Do dziś nitk nie wie, co to miało znaczyć. Poszłam po nich tak, jak prowadziła 'droga', czyli na górę. Nikogo nie było ani w łazience, ani w sypialni. Pozostały tylko do sprawdzenia jedne zamknięte drzwi. Złapałam klamkę, i lekko popchnęłam drzwi w celu ich otworzenia. Moimi oczyma ukazał się Lou. Kto inny miał to być ? Nie wiem, ale to był jednak Louis. Był ubrany tak jak zwykle: bluzka w paski, szelki, Vansy...tylko jedna rzecz w nim się różniła...miał gitarę. W ogóle ten pokój był jakiś dziwny. Była w nim perkusja, pianino, studio nagraniowe. Kim do cholery on jest ? Nikt mi nie powie, że to piosenkarz czy coś...nie uwierzę w takie żarty. Zaczął śpiewać jakąś piosenkę. Nie znałam jej, ale podobało mi się to. Ładnie zaśpiewał. Tylko: Po co ??? Nie wiem. Po około minucie skończył. Odłożył gitarę na miejsce, zbliżył się i spojrzał mi prosto w oczy.
- Cześć Sue - powitał mnie przytulasem.
- Hey. Ładnie śpiewasz...i grasz...w ogóle jesteś wspaniały - tego ostatniego nie miałam zamiaru powiedzieć.
- Wspaniały ? Oh, miło mi. Fajnie, że według ciebie, jestem...wspaniały - szeroko się uśmiechnął.
- Nie o to chodzi...
- Haha, a o co ? - pytał.
- W sensie, że... - nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa - ...że wspaniale śpiewasz i grasz. Słodki jesteś - kolejny raz powiedziałam to, czego nie chciałam powiedzieć.
- No wieeem. Ale ty słodsza - spoglądając prosto w moje oczy, poczułam jego oddech. Szykował się do pocałunku, ale odwróciłam się od niego bo nie miałam na to ochoty.
- Em...no więc. Chciałem ci to pokazać - podał mi gazetę.
- No ale po co ? - nie mogłam zaczaić, o co mu chodzi.
- Zobacz - wskazał palcem na kolorowy artykuł.
- Cholera - ujrzałam...MNIE ?!...no i Lou jak chodziliśmy po parku.
- Nom.
- Ale...ale jakim cudem ?! - nie mogłam w to uwierzyć.
- Paparazzi nas nakryli.
- Paparazzi ?! Jezu, gościu, o co ci chodzi ?!?!
- O nic...po prostu zrobili nam zdjęcia - wytłumaczył.
- Przecież...nie jestem jakaś sławna...ty też nie. Jakim cudem znajdujemy się na okładce gazety ?!
- Chyba...chyba nie znasz mnie wystarczająco. Jestem sławny... - nastała cisza.
- Ty...jak to ?!
- Pamiętasz Harry'ego ? - spytał.
- Tak, jak mogłabym zapomnieć...
- No więc...on, ja i jeszcze trzech innych gości...mamy zespół...raczej boyband - tłumaczył się.
- Dlaczego nic o was nie wiedziałam ?! Dlaczego mi nie powiedziałeś ?! - pytałam.
- Żeby sprawdzić, czy kochasz mnie za sławę, czy za to jaki jestem.
- Louis...ja nie wiem, czy cię kocham - dałam mu do zrozumienia.
- Ale czujesz coś do mnie, prawda ? - za wszelką cenę chciał to wiedzieć.
Oczywiście wtedy, w najbardziej nieodpowiednim momencie, zaniemówiłam. Tak naprawdę to czułam coś do niego ale bałam to powiedzieć.
- Prawda Sue ? - czekał, aż odpowiem.
- N-nie - i w tamtym momencie popełniłam największy błąd ever.
Louis widocznie posmutniał. Widaćbyło na kilometr.
- Przepraszam Lou - objęłam go rękoma przybliżyłam do siebie i mocno przytuliłam BooBear'a.
- Susan...
- Tak ?
- Dalej będziemy przyjaciółmi ?
.....

* * * * * * * * * *

Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami  oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na:  jaramsieonedirection001@gmail.com   :***

Love u all ♥

- Puf ^.^

środa, 11 września 2013

5.

Podniosłam kluczem weszłam do domu i ujrzałam Alice i grupkę jej 'przyjaciółek'.
- Czyli jednak nowy chłopak... - zaczęła rozmowę smarkula.
- Nie - odpowiedziałam szybko.
- Nie...wcale. Widziałam, jak się całowaliście - jedenastolatka podsycała temat.
- Widziałaś ?! Jakim cudem ?!
- Przez okno z mojego pokoju. Ale z ciebie drewno !!! Hahah !
To dziwne, że znęca się nade mną wygadana jedenastolatka, do tego moja przyrodnia siostra. Nie chciałam już nic odpowiadać, więc ruszyłam na górę w stronę mojego pokoju. Nie chciałam mieć z nią i rodzicami nic wspólnego. Od kiedy umarł tata, jego miejsce zajął wredny Steve, biznesmen, a Alice jest jego oczkiem w głowie. Z resztą tak samo jest z mamą - nie widzi świata poza Steven'em i Alice. Na mnie w ogóle nie zwracają uwagi, jakbym była niewidzialna. Nie wiem nawet, czy wiedzą czy jestem w domu, czy gdzieś wyszłam. 
- Koniec tych głupich przemyśleń ! Idę się kąpać. - powiedziałam i ruszyłam do łazienki.
Po kąpeli dosłownie padłam na łóżko. Powoli zasypiałam, gdy nagle mój iPhone zadzwonił, dając znak, że przyszedł do mnie sms. Z niechęcią wstałam z łóżka, by go odczytać. Przyszły dwa sms'y w tym samym czasie. Jeden od Steven'a, a drugi od Lou. Postanowiłam najpierw dowiedzieć się, o co chodzi Louis'owi. Treść była krótka, ale słodka. "Dobranoc Sue ♥" Napisał tylko dwa słowa, dodał serduszko i wysłał. Mała rzecz, a cieszy. Przestałam żałować przerwania sobie snu, ale to uczucie powróciło po oczytaniu sms'a od mojego ojczyma - Steve'a. Treść brzmiała:
'Alice powiadomiła mnie o tej imprezie, którą wczoraj urządziłaś. Czy wiesz, że twoja siostrzyczka nie mogła spać ?! Masz to wszystko posprzątać. Ze względu na twoje wybryki, wracamy do Londynu tydzień wcześniej, czyli za dwa tygodnie. Przekaż całuski dla Ali." O jaką do cholery impezę mu chodzi ?! No tak...to wszystko sprawka jedenastolatki. Sama siedzi teraz z 'przyjaciółeczkami' na dole i się ze mnie śmieje, podczas gdy ja muszę tłumaczyć się mamie i Steven'owi. Tej nocy nie miałam już siły kłócić się ze smarkulą, zostawiłam to na następny dzień. Po długim śnie, wyspana, poszłam zrobić sobie kanapkę z Nutellą. Podczas jedzenia, na dół zeszła Alice i jej koleżanki.
- Zrób nam też kanapki z Nutellą - powiedziała 'Ali'.
- Em...nie - zaprzeczyłam.
- Jak to nie ?! Każę ci zrobić kanapki, już ! - smarkula zaczęła się wkurzać. - Tym razem tak nie będzie...oszukałaś rodziców...nie było żadnej imprezy z moim udziałem. Nie zrobię wam kanapek, a tymbardziej tobie.
- Miałaś się mną opiekować. Wszystko powiem mamie. Z resztą ona cię już dawno nie kocha.
- Za to kocha mnie mój tata... - miałam szklane oczy, dosłownie powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Josh ? Ta...tylko on nie żyje - smarkula miała serce z kamienia.
- Nie obchodzi mnie to. Poradzę sobie bez was wszystkich. Wierzę, że tata mnie kocha - polała się pierwsza łza. Wróciłam na górę. Ubrałam się w biały top, czarne rurki, marynarkę w tym samym kolorze i moje Converse'y. Włożyłam białego iPhone'a do kieszeni spodni i spowrotem ruszyłam na dół. Wyszłam z domu. Chciałam udać się jak najdalej mogłam, żeby móc się tam bez problemu wypłakać i zadać sobie kolejne rany na lewej ręce. Kto wie ? Może te, które planowałam, będą moimi ostatnimi ? Kto wie ? Może wreszcie umrę i dołączę do taty ? Kto wie ? Może tak będzie lepiej ? Udałam się nad pewne jeziorko, na przedmieściach Londynu. Usiadłam nad wodą. W prawej ręce trzymałam ostry nóż, który końcówką dotykał do lewego, na maksa zranionego przedramienia. Po co miałam dalej żyć ?! Po co ?! Przemyślałam wszystko od początku. Chciałam wykonać tylko jeden ruch i mieć to wszstko za sobą. Już byłam przygotowana, by odebrać sobie życie, aż nagle ktoś z tyłu krzyknął "Susan, nie !!!". Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego.
- Harry ?! - nie wierzyłam, że to naprawdę on. - Co ty robisz ?
- Ratuję ci życie - odpowiedział Loczek.
- To jest moja decyzja - kolejny raz przytknęłam nóż do ręki.
- Nie pozwolę na to - zabrał mi ostry przedmiot i wrzucił go do jeziora.
- Harry !
- Uspokuj się. Wiem, że chcesz jeszcze żyć.
- Niby po co ?!
- Dla Lou, dla mnie...
- Nie znam ani ciebie, ani Louis'a. Mam powód do samobójswa - upierałam się.
- Jaki ? - spytał.
- Mój tata nie żyje, moja mama znalazła sobie faceta i ma z nim dziecko. Nikt mnie nie kocha - zaczęłam płakać.
- Nie płacz - przytulił mnie - Mam coś dla ciebie. Zaczął szperać w wewnętrznej kieszeni od kurtki.
- Mam !
- Co to jest ? - spytałam.
- Em...to jest.....

* * * * * * * * * *

Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na:  jaramsieonedirection001@gmail.com   :***

Love u all ♥

- Puf ^.^

niedziela, 8 września 2013

4.

Aż nagle wziął mnie na ręce i krzyknął:
- Ty jesteś moją wspólniczką. Lou też jest z nami. Jesteśmy załogą Actimel'a !!!
- Niech on mnie puści ! - nie podobało mi się to.
- Zostaw ją Harry... - Louis próbował trochę go uspokoić. Wreszcie ten cały Harry spowrotem postawił mnie na podłogę.
- Ale nadal jesteśmy załogą Actimel'a. Musimy iść na misję...
- Nigdzie nie idziemy - oznajmił mu BooBear.
- Też cię kocham - loczek padł na kanapę.
- Boshe, kim ty w ogóle jesteś ?
- No mówię, twoim marzeniem - uśmiechnął się do mnie.
- Ta, na pewno... - nie zwracałam uwagi na jego teksty po pijaku.
- Zobaczysz słonko.
- Że jak ?! Przegiąłeś... - Lou też zaczął się wkurzać.
- Mhm, ciekawe, mów dalej... - Harry nie miał zamiaru się uspokoić.
- Popsułeś nam plany na wieczór - wyjaśniłam.
- A jakie były ? - spytał.
- Film.
- Horror ?! - jego oczy zabłyszczały.
- No może... - powiedział Lou siadając na kanapie i włączając film.
- Oooo...to ja oglądam z wami - usiadł pomiędzy mną, a Louis'em i na nic nie zwracał uwagi.
- Ugh.
Film się zaczął. Pijany koleś tak bardzo bał się horroru, że chował głowę w poduszkę. Jak wcześniej ostrzegałam, w połowie filmu musiało nastąpić moje zaśnięcie. Rano skojarzyłam tego gościa, leżał obok mnie, na sofie, niewyspany, miał na imię...no...no tak...Harry.
- Dzień dobry - powiedział ten Harry.
- Em...no cześć. Gdzie Louis ? - spytałam.
- Poszedł do sklepu po rzeczy do zrobienia śniadania - wyjaśnił.
- Aha, okey - odpowiedziałam, po czym wtuliłam się w poduszkę.
- Jak masz na imię ? - spytał mrocznym zachrypniętym głosem.
- Susan Parker.
- Ja jestem Harry Styles, pewnie mnie znasz.
- Nie.
- Znasz, znasz - upierał się.
- Nie prawda. Nie znam cię. Z nikąd cię nie kojarzę.
- Serio ? - był zdziwiony.
- Serio.
- WoW. Sądziłem, że zaraz rzucisz mi się na szyję...
- C-Co ?! Nie jestem taka.
- To dobrze - oznajmił - A ile masz lat ?
- 19.
- To tyle, ile ja. Pasujemy do siebie - zaczął mnie podrywać.
- Ta... - wstałam z sofy, by iść do kuchni się czegoś napić.
- Moglibyśmy być razem. Mówię całkiem serio. Gdyby nie Lou... - nie dokończył.
- Nie chodzę z Louis'em - powiedziałam szybko.
- To jeszcze lepiej - zaczął mierzyć mnie wzrokiem. - Przemyśl propozycję.
- Em...raczej nie - ruszyłam w stronę kuchni.
Napiłam się, po czym odłożyłam karton z sokiem spowrotem na blat. Lou wrócił. W ręku trzymał wielką torbę.
- Co kupiłeś ? - spytałam.
- Em...no wiesz...rzeczy do zrobienia naleśników.
- Uuu...naleśniki ! Kocham je *.*  - powiedział Harry, a jego oczy znowu zabłyszczały.
- No wiem - oznajmił Louis - Sue, lubisz naleśniki ?
- Em...no tak.
- Widzisz, pasujemy do siebie - Harry puścił do mnie oczko.
- Przeginasz - ostrzegł go Lou.
- Okey, okey - jak zwykle Loczek był wyluzowany.
Lou zrobił te naleśniki i zjedliśmy. Harry uciekł do swojego domu, a ja z Louis'em do parku. Nagle coś mnie bardzo zaciekawiło, a mianowicie to, że grupka ludzi robiła nam zdjęcia. To było dziwne. Tak samo się czułam, ale Lou chyba ich ignorował. Kolejny cały dzień z nim...
- Może wypadałoby iść wreszcie do domu ?! - powiedziałam to, o czym myślałam.
- Co masz na myśli ? - spytał BooBear.
- No...że muszę iść :D
- A no tak to cię odprowadzę.
- Okey, chodźmy - ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Dotarliśmy tam w jakieś piętnaście minut nie przestawając ze sobą rozmawiać. No i oczywiście nadeszła ta niezręczna chwila, gdy muszę się z nim pożegnać. Zaczęłam bawić się kluczami od domu, czekając, aż to on zrobi pierwszy krok. Patrząc na klucze, poczułam ciepły dotyk dłoni Louis'a na moim policzku. Jego dotyk był inny, lepszy, cieplejszy, bezpieczniejszy, jakby uzdrawiający. Zamyśliłam się i przez przypadek upuściłam klucze na ziemię. Wtedy Louis zaczął się cicho śmiać i drugą ręką objął moją talię. Byłam sparaliżowana. Totalnie sparaliżowana. Chciałam już przerwać jego dalsze zapędy, podnieść pęczek kluczy i po prostu wejść do środka domu. Ja oczywiście grałam rolę drewna. Nie wiedziałam, co zrobić. Z jednej strony bardzo mi się podobał. No ale z drugiej strony za krótko go znałam. Kilka dni to za mało. Zdecydowanie. To uczucie nie jest do opisania. W końcu udało mi się coś powiedzieć:
- Louis...muszę iść.
- Spokojnie.
Widziałam jak z każdą chwilą był na to coraz bardziej napalony, ale czekał na odpowiedni moment. Już kilka sekund później nie wytrzymał i obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem. Jak zawsze długi, namiętny, z wyczuciem chwili.
- Lou, muszę iść - szepnęłam.
- Wiem - zasmutniał - No to...pa.
- Cześć Lou.
Podniosłam klucze, weszłam do domu i.....

Specjalnie wstawiam tak wcześnie dla mojego kochanego Buldoga xx.

* * * * * * * * * *

Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami  oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na:  jaramsieonedirection001@gmail.com   :***

Love u all ♥
- Puf ^.^