Podniosłam kluczem weszłam do domu i ujrzałam Alice i grupkę jej 'przyjaciółek'.
- Czyli jednak nowy chłopak... - zaczęła rozmowę smarkula.
- Nie - odpowiedziałam szybko.
- Nie...wcale. Widziałam, jak się całowaliście - jedenastolatka podsycała temat.
- Widziałaś ?! Jakim cudem ?!
- Przez okno z mojego pokoju. Ale z ciebie drewno !!! Hahah !
To dziwne, że znęca się nade mną wygadana jedenastolatka, do tego moja przyrodnia siostra. Nie chciałam już nic odpowiadać, więc ruszyłam na górę w stronę mojego pokoju. Nie chciałam mieć z nią i rodzicami nic wspólnego. Od kiedy umarł tata, jego miejsce zajął wredny Steve, biznesmen, a Alice jest jego oczkiem w głowie. Z resztą tak samo jest z mamą - nie widzi świata poza Steven'em i Alice. Na mnie w ogóle nie zwracają uwagi, jakbym była niewidzialna. Nie wiem nawet, czy wiedzą czy jestem w domu, czy gdzieś wyszłam.
- Koniec tych głupich przemyśleń ! Idę się kąpać. - powiedziałam i ruszyłam do łazienki.
Po kąpeli dosłownie padłam na łóżko. Powoli zasypiałam, gdy nagle mój iPhone zadzwonił, dając znak, że przyszedł do mnie sms. Z niechęcią wstałam z łóżka, by go odczytać. Przyszły dwa sms'y w tym samym czasie. Jeden od Steven'a, a drugi od Lou. Postanowiłam najpierw dowiedzieć się, o co chodzi Louis'owi. Treść była krótka, ale słodka. "Dobranoc Sue ♥" Napisał tylko dwa słowa, dodał serduszko i wysłał. Mała rzecz, a cieszy. Przestałam żałować przerwania sobie snu, ale to uczucie powróciło po oczytaniu sms'a od mojego ojczyma - Steve'a. Treść brzmiała:
'Alice powiadomiła mnie o tej imprezie, którą wczoraj urządziłaś. Czy wiesz, że twoja siostrzyczka nie mogła spać ?! Masz to wszystko posprzątać. Ze względu na twoje wybryki, wracamy do Londynu tydzień wcześniej, czyli za dwa tygodnie. Przekaż całuski dla Ali." O jaką do cholery impezę mu chodzi ?! No tak...to wszystko sprawka jedenastolatki. Sama siedzi teraz z 'przyjaciółeczkami' na dole i się ze mnie śmieje, podczas gdy ja muszę tłumaczyć się mamie i Steven'owi. Tej nocy nie miałam już siły kłócić się ze smarkulą, zostawiłam to na następny dzień. Po długim śnie, wyspana, poszłam zrobić sobie kanapkę z Nutellą. Podczas jedzenia, na dół zeszła Alice i jej koleżanki.
- Zrób nam też kanapki z Nutellą - powiedziała 'Ali'.
- Em...nie - zaprzeczyłam.
- Jak to nie ?! Każę ci zrobić kanapki, już ! - smarkula zaczęła się wkurzać. - Tym razem tak nie będzie...oszukałaś rodziców...nie było żadnej imprezy z moim udziałem. Nie zrobię wam kanapek, a tymbardziej tobie.
- Miałaś się mną opiekować. Wszystko powiem mamie. Z resztą ona cię już dawno nie kocha.
- Za to kocha mnie mój tata... - miałam szklane oczy, dosłownie powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Josh ? Ta...tylko on nie żyje - smarkula miała serce z kamienia.
- Nie obchodzi mnie to. Poradzę sobie bez was wszystkich. Wierzę, że tata mnie kocha - polała się pierwsza łza. Wróciłam na górę. Ubrałam się w biały top, czarne rurki, marynarkę w tym samym kolorze i moje Converse'y. Włożyłam białego iPhone'a do kieszeni spodni i spowrotem ruszyłam na dół. Wyszłam z domu. Chciałam udać się jak najdalej mogłam, żeby móc się tam bez problemu wypłakać i zadać sobie kolejne rany na lewej ręce. Kto wie ? Może te, które planowałam, będą moimi ostatnimi ? Kto wie ? Może wreszcie umrę i dołączę do taty ? Kto wie ? Może tak będzie lepiej ? Udałam się nad pewne jeziorko, na przedmieściach Londynu. Usiadłam nad wodą. W prawej ręce trzymałam ostry nóż, który końcówką dotykał do lewego, na maksa zranionego przedramienia. Po co miałam dalej żyć ?! Po co ?! Przemyślałam wszystko od początku. Chciałam wykonać tylko jeden ruch i mieć to wszstko za sobą. Już byłam przygotowana, by odebrać sobie życie, aż nagle ktoś z tyłu krzyknął "Susan, nie !!!". Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego.
- Harry ?! - nie wierzyłam, że to naprawdę on. - Co ty robisz ?
- Ratuję ci życie - odpowiedział Loczek.
- To jest moja decyzja - kolejny raz przytknęłam nóż do ręki.
- Nie pozwolę na to - zabrał mi ostry przedmiot i wrzucił go do jeziora.
- Harry !
- Uspokuj się. Wiem, że chcesz jeszcze żyć.
- Niby po co ?!
- Dla Lou, dla mnie...
- Nie znam ani ciebie, ani Louis'a. Mam powód do samobójswa - upierałam się.
- Jaki ? - spytał.
- Mój tata nie żyje, moja mama znalazła sobie faceta i ma z nim dziecko. Nikt mnie nie kocha - zaczęłam płakać.
- Nie płacz - przytulił mnie - Mam coś dla ciebie. Zaczął szperać w wewnętrznej kieszeni od kurtki.
- Mam !
- Co to jest ? - spytałam.
- Em...to jest.....
* * * * * * * * * *
Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na: jaramsieonedirection001@gmail.com :***
Love u all ♥
- Puf ^.^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz