Nagle Jason upadł, a ty zobaczyłaś...Harry'ego, który uderzył go pięścią od tyłu. Zaczęli się bić. Nie chciałaś na to patrzeć. Twarz Jason'a była cała zakrwawiona.
T: Harry ! Zabijesz go !!!
Hazz nie zwracał uwagi na to, co mówisz. Bił go z całej siły.
T: Harry ! Przestań.
Krzyczałaś, ale on nawet nie myślał o tym, żeby przestać. Jeśli ty krzyczałaś, a on nie zwracał na to uwagi, to jak miałaś go uspokoić ? A gdyby go na serio zabił ? Byłabyś świadkiem morderstwa, a Harry byłby w więzieniu. Pomimo tego, że z całego serca nienawidziłaś Jason'a, nie chciałaś, by Hazz go zabił. Nie pozostało ci nic innego, tylko powiedzieć:
T: Harry ! Kocham cię...
H: Że jak ? * wielkie oczy*
T: Tak jak słyszałeś, kocham cię.
H: Idziemy stąd.
W tamtym momencie Hazz złapał cię za rękę i wyszliście z klubu. Kierowaliście się w stronę auta Hazzy. Zobaczyliście je, tylko że z dwoma facetami w środku. Momentalnie się zatrzymaliście.
H: Kto to ?!
T: Koledzy Jason'a.
H: Idziemy tam. * pokazuje ciemną uliczkę *
Nic nie odpowiedziałaś. Tylko mocno trzymałaś dłoń Hazzy. Nie chciałaś kolejnej bitwy z udziałem Harry'ego. Weszliście w tą ciemną, wąską uliczkę tylko po to, żeby się ukryć.
T: Harry...
H: Tak ?
T: Po raz trzeci utatowałeś mi życie.
H: ...
T: Dziękuję...* całujesz go w usta *
H: Oh...aha.
T: Co się z tobą stało ?
H: Nic. Musimy stąd wyjść.
T: Powiesz co się dzieje ?!
H: Nie mamy czasu... Musimy wrócić do domu.
T: Ale którędy ? Oni tam czekają.
H: Pójdziemy drugą stroną.
Po kilkunastu minutach byliście już niedaleko domu Harry'ego. Ciągle był jakiś poddeerwowany. Wreszcie weszliście do domu. Postanowiłaś spytać go o co chodzi.
T: Powiedz.
H: ?
T: Czemu jesteś zdenerwowany ?
H: Nie chcę o tym gadać.
T: Aha...ok.
Zadzwoniłaś do Louis'a. To był jego najlepszy przyjaciel - BestFriendsForever. Nie musiałaś długo czekać na Louis'a. Tak praktycznie to przyjechał od razu.
Lou: Hej. * tuli cię *
T: Hej...
Lou: Co się stało ?
T: Ty mi powiedz...
Lou: ...
T: Cały dzień Harry jest strasznie nerwowy.
Lou: Co zrobił ?
T: A nic...prawie zabił Jason'a.
Lou: Jason'a ?
T: Mojego byłego chłopaka.
Lou: ZABIŁ ?!!!
T: PRAWIE zabił...
Lou: Ufff...
T: Więc...
Lou: Musimy z nim spokojnie porozmawiać.
T: On nie chce o tym gadać.
Lou: To go zmusimy. Chodź.
T: Ok.
Zaczęliście rozmawiać z Hazzą.
Lou: Harry...co się dzieje ?
H: Nieważne.
T: Nie wcale !
Lou: Gadaj !!!
H: Dostałem propozycję na kontrakt płytowy.
T: Co ?!
Lou: A co z One Direction ?
H: Nie wiem.
T: Podpisałeś to ?
H: Jeszcze nie...
Lou: A masz zamiar podpisać ?
H: To jest wielka szansa.
T: :(
H: Przepraszam was...musze to wszystko przemyśleć. * wychodzi z domu *
I poszedł nie wiadomo gdzie... :(
T: I co teraz ?
Lou: Nie wiem. Smuci mnie myśl, że już niedługo w 1D nie będzie Hazzy.
T: Może będzie na tyle mądry, że tego nie podpisze.
Lou: Ta...on mądry ! Chyba w snach. Harry zawsze podejmował pochopne decyzje.
T: Czyli, że jednak to podpisze.* łzy w oczach *
Nagle spojrzałaś w niebieskie oczy Lou i...
* * * * * * * * * *
Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz