Wyszłaś z mamą na taras nowego domu. Było tam pięknie.
Mama: Słonko...wiesz...czegoś nie rozumiem.
Ty: Czego dokładnie ?
M: Wydaje mi się, że Harry był twoim chłopakiem, a nie Louis.
T: No niby ta...ale teraz Lou jest moim chłopakiem.
M: Ale...jak to ?
T: Nie ważne. To długa historia.
M: Ahhh...
T: Chodźmy zjeść tort.
M: Dobra.
Wróciłyście do środka i wszyscy razem zjedliście pyszny, czekoladowy tort.
N: Cieszysz się z tego prezentu ?
T: Baaardzo ! Niby dlaczego myślisz, że nie ?
N: Bo jak zobaczyłaś go po raz pierwszy to miałaś dziwną minę.
T: Byłam zmęczona.
N: Aha.
T: Ale dom jest przepiękny !
N: Serio ?
T: Jest naprawdę cudny ! Dziękuję.
N: To nie do mnie podziękowania.
T: To do kogo ?
N: Ja tylko kupiłem ten dom. Musisz podziękować rodzicom i Harry'emu. Oni wybrali meble, kolorystykę, dopracowali wszystkie szczegóły...
T: Czekaj, czekaj...!
N: ?
T: Harry'emu ?!
N: No ta...
T: On pomagał w wystroju domu ?!
N: Tak...zrobił większość.
T: Kiedy on to robił ? Przed wyjazdem prawie cały czas spędzał ze mną.
N: Pracował w nocy.
T: Przecież mieszkaliśmy razem. Jestem pewna, że w nocy był obok mnie.
N: Ale on robił to jak jeszcze nie mieszkaliście ani nie byliście razem.
T: Ahaaa...
* idziesz do Hazzy *
T: Harry...
H: ?
T: Chodź na chwilę na taras.
H: Em...ok.
* na tarasie *
T: No bo...
H: Tak ?
T: Chciałam ci podziękować za pomoc w wykończeniu tego domu.
H: Nie ma sprawy. Dla ciebie wszystko.
T: Eh...
H: W ogóle to skąd to wiesz ?
T: Niall mi powiedział.
H: Aha.
T: A...jak tam praca przy płycie ?
H: Nijak.
T: Jak to ?
H: Zerwałem ten kontrakt.
T: Dlaczego ?
H: Bo...bo cię kocham i chcę, żeby było jak dawniej...jak byliśmy w Holmes Chapel...żadnych zasad, żadnych ludzi, żadnych mediów.
T: Harry...
H: Kocham jak mówisz moje imię.
T: Już o tym mówiliśmy.
H: Ale...
T: Nie dasz mi spokoju, tak ?
H: Nie, bo cię kocham i nie odpuszczę tak łatwo.
T: Cholera.
H: Daj mi szansę.
T: Najpierw mnie w sobie rozkochałeś, a potem mnie zostawiłeś.
H: Byłem głupi...przepraszam.
T: Jak mam ci wierzyć, że znów mnie nie zostawisz ?
H: Obiecuję.
T: Ta...ile ja to razy słyszałam...
H: Przemyśl to. Louis nie jest dla ciebie dobrym chłopakiem.
T: A ty niby jesteś ? Ty mnie prędzej zdradzisz niż Lou. Ty mnie prędzej zostawisz...a no tak. Już to raz zrobiłeś.
H: Możemy już o tym zapomnieć ?
T: Nie. Pomyśl. Gdybyś nie wyjechał do LA nie byłabym z Lou. Byłoby tak, jak dawniej.
H: Wyjechałem i żałuję.
T: No ta.* próbujesz wejść spowrotem do środka *
H: Czekaj. * zatrzymuje cię *
T: Harry...
H: Gdy wymawiasz moje imię...mam ochotę cię pocałować.
T: To dlaczego tego nie zrobisz ?
H: Wściekniesz się na mnie.
T: Zrozumiem to.
H: A Lou ?
T: Przecież ciebie nie obchodzą zasady.
H: Czy ja wiem ? Jest opcja, że Louis mnie zabije.
T: Lou bawi się w środku z resztą. My jesteśmy tutaj, na tarasie.
H: Czyli, że jednak mnie kochasz ?
T: Tego nie powiedziałam.
H: Więc jak cię pocałuję, to będę żył ?
T: Cicho już bądź. Pocałuj mnie.
H: Jak chcesz.
.....
* * * * * * * * * *
Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na: jaramsieonedirection001@gmail.com :***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz