piątek, 30 sierpnia 2013

1.

Jak zawsze z rana wyjrzałam przez wielkie okno, by sprawdzić jaka pogoda. Ugh. W Londynie znowu pada. Od razu moją twarz przepełniły smutki. Usiadłam przed wielką szafą otwierając jej drzwi i myśląc o wyborze stroju. W końcu zdecydowałam się na fioletowe rurki i cieplutki beżowy sweterek. Ostatecznie włożyłam białego iPhone'a i słuchawki w tym samym kolorze do kieszeni, po czym zeszłam na dół. Kolejne 'ugh'. Jak zwykle nikogo nie ma. Mama i Steve wyjechali, a Alice wyszła. Zakładawszy moje czarne Converse'y, spojrzałam na pociętą rękę. Owinęłam ją bandażem i wyszłam z domu. Po wyjściu włożyłam do uszu słuchawki puszczając ulubioną piosenkę. Postanowiłam, że pójdę w nieznajomym kierunku. Nagle zobaczyłam moją przybraną siostrę. Siedziała na murku z jakąś dziewczyną, pewnie jej kumpela.
- Alice ? - zaczęłam rozmowę.
- Czego chcesz ?! - odparła jedenastoletnia smarkula.
- Gdzie rodzice ? - spytałam.
- Wyjechali, nie widać ?!
- A...kiedy przyjadą ? - zadałam jej kolejne pytanie.
- Za miesiąc.
- Aha - odparłam, chcąc zakończyć rozmowę z chamskim dzieckiem. Szłam dalej. Tak wciągnęłam się w piosenkę, że nie spostrzegłam, iż jestem na jakiejś łące. Nigdy w życiu tam nie byłam. Co ja do cholery tu robię ?! Nie wiedziałam jak się tam znalazłam. Wielki las i równie dużą łąkę dzieliło małe, ale urocze jeziorko, nad którym wędkowali dwaj panowie. Wyłączyłam piosenkę i schowałam telefon spowrotem do kieszeni.
- Em...dzień dobry ! - przywitałam się z nimi
- Hej hej ! - wypalił jeden.
- Bo ja...jak mogę wrócić stąd do centrum Londynu ? - nie umiałam znaleźć odpowiedniego słowa.
- Tamtędy - drugi wskazał drogę.
- Dziękuję z całego serca.
- Dla zagubionych ludzi wszystko - uśmiechnął się jeden z nich.
- Hah.
Zakończyłam rozmowę i pobiegłam we wskazanym przez wędkarza kierunku. Dobrym kierunku bo szczęśliwie wróciłam do centrum. Skracając drogę do domu, poszłam przez tajemnicze, ciemne alejki. Zobaczyłam, że ktoś do mnie biegnie. Raczej nie ktoś, tylko coś. Był to pies. Duży, groźny, rzucił się na mnie. Starałam się nie ruszać. Pies po chwili odbiegł rozwścieczony. Zniknął za zakrętem a ja podniosłam się. Po chwili znowu leżałam na ziemi, zwijając się z bólu nogi. Przez tę alejkę nie chodziło wiele ludzi. W tamtej chwili byłam tylko ja i jakiś brunet. Zauważył mnie na ziemi, więc podbiegł bliżej z przestraszonym wzrokiem.
- Co się stało ?! - spytał.
Nie byłam w stanie nic mu odpowiedzieć.
- Halo...słyszysz mnie ?
Lekko pokiwałam głową, dając znak, że go słyszę. Po tym wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Zapalił silnki i pojechał do szpitala. Tam zaszyli moją nogę po ugryźnięciu psa. Po godzinie mogłam wyjść ze szpitala. Zaniósł mnie spowrotem do samochodu i spytał:
- Gdzie mieszkasz ? Odwiozę cię do domu.
- Tylko nie tam, proszę - odpowiedziałam chłopakowi.
- Mhm - mruknął tylko to i odjechał.
Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje.
- Gdzie jedziemy ? - spytałam.
- Do mnie - odparł obojętnie i dodał gazu.
Po chwili dosłownie byliśmy u niego w domu. Nie mogłam chodzić, ale jak zwykle on mnie zaniósł. Zaniósł mnie do swojego salonu, po czym położył mnie na czarnej skórzanej sofie.
- Boli ? - nie przestawał zadawać tych pytań.
- Taak.
- Zagoi się, wytrzymasz - pogładził mnie po udzie i lekko się uśmiechnął.
Z zaciekawieniem obserwowałam jego ruchy. Kolejny raz wziął mnie na ręce, tym razem skierował się w stronę jego sypialni.
- Zmęczona ? - zadał kolejne cholerne pytanie kładąc mnie na jego łóżku.
- Tak.
- Prześpij się. Śmiało, nic ci nie zrobię.
Nic nie byłam w stanie odpowiedzieć. Zasnęłam. Po przebudzeniu się spojrzałam na zegarek. Wyliczyłam, że jest środek nocy i spałam tylko 4 godziny. A obok mnie słodko spał przystojny brunet. Nawet nie znałam jego imienia. Przypomniało mi się wczorajsze zdarzenie, od tego momentu zaczęłam bać się większych psów. Mała łezka spłynęła mi po policzku. Otarłam ją moją lewą, zabandażowaną ręką. Zdjełam bandaż. Cała ręka w ranach po cięciu. Od nadgarstka, po sam łokieć. Każda znaczy coś innego, przypomina o Steve'ie, moim ojczymie, który znęca się nade mną psychicznie i wielu innych smutnych momentach w moim życiu. Nagle chłopak obok mnie obudził się. Na początku nic nie kojarzył ale po chwili zobaczył moją lewą rękę. Przyłożył ją do swoich ust, delikatnie całując każdą z ran, jakby to miało mnie uzdrowić.
- Nigdy więcej tego nie rób - powiedział, po czym bardzo delikatnie pocałował swoimi ustami ostatnią ranę.
W każdym razie, odwróciłam się od niego i spowrotem próbowałam zasnąć.....

* * * * * * * * * *

Zapraszam do lajkowania naszej stronki na fb: www.facebook.com/JaramSieOneDirectionJakLiamWidelcami  oraz do wysyłania nam Waszych imaginów na:  jaramsieonedirection001@gmail.com   :***

Love u all ♥           - Puf ^.^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz